Asię poznałam wiele lat temu, na jednym z pierwszych konwentów tatuaży. Zauroczyła mnie od pierwszego wejrzenia – wytatuowana, w pięknych kolorowych ubraniach i koroną z ognistopomarańczowych włosów na głowie. Po latach nasze drogi się zeszły, okazało się, że obie po cichu obserwujemy swoje poczynania. Nie mogłyśmy więc się nie spotkać. Przegadałyśmy cały dzień. O podróżach, robieniu tego, co się w życiu ogromnie kocha. Spełnianiu marzeń, definicji kobiecości i jej ideału. Mam ogromny niedosyt, wierzcie mi.















