Akty

Marta i Maciej


Mężczyzna chorował na schizofrenię. Był pobudzony, miał paranoiczne myśli, bał się wychodzić z domu. Nie umiał radzić sobie z codziennością. Zażywał leki, chodził do lekarzy, regularnie odwiedzał gabinet psychologa i psychiatry. Słyszał głosy, jeden z nich wyraźnie mówił mu „zabij się”. W akcie desperacji – a może ostatnim tchnieniem nadziei – spotkał się z kobietą, która pracowała z duszą, jednocześnie szanując ciało i umysł.

Wizyta trwała parę godzin. W czasie jej trwania medytowali, tańczyli, mantrowali. Niewiele rozmawiali, ale ona wciąż patrzyła. W pewnym momencie zrobiła coś, na co nie zdobył się nikt przed nią. Poprosiła mężczyznę, by usiadł na podłodze, wziął dziewięć głębokich oddechów i porozmawiał z tym głosem. Chciała, by zadał mu pytanie, czy jest coś innego, co może zrobić, jeśli nie chce się zabić. Głos odpowiedział „żyj”.

Nie wiem, co działo się później. Co stało się z tym mężczyzną. Tę historię opowiedziała mi przyjaciółka, to ona była tą przewodniczką, do której się udał. Gdy opowiadała, miałam ciarki. Ciarki z tej oczywistości wypowiedzianej przez Głos – jeśli nie chcesz się zabić, to Żyj. Jeśli nie chcesz Żyć, to się zabij. Wiem, że porywam się tutaj na duże uproszczenie i w obliczu wielu chorób – szczególnie psychicznych – nie jest to nic łatwego ani przyjemnego, a czasami też możliwego.

Jednak gdy to usłyszałam, coś we mnie – w osobie zdrowej – wskoczyło na miejsce, jakiś element układanki odnalazł się w przestrzeni. W tak wiele smutku, bezsilności, żalu, bezdziałania popadamy, gdy boimy się żyć. Albo dlatego, że ktoś nam powiedział, że nie można, że się nie nadajemy, że nam się nie uda, że to nie dla nas. A gdyby przestać wierzyć w życie pozalękowe i pozwolić sobie na robienie tego wszystkiego, czego pragniemy – co jest wołaniem naszej duszy ku temu, by mogła się rozwijać? A gdyby tak żyć naprawdę, próbować, mylić się, popełniać błędy, szukać swojej drogi, pielęgnować talenty i rozwijać wewnętrzne dary, ofiarując światu tak wiele, ile sami chcemy dostać? A gdyby tak zamiast na pół gwizda, żyć w pełni? Pomimo wszystkich i wszystkiego, pomimo milionów swoich blokad?
Bo czy życie jako szara egzystencja ma sens? Czy wtedy nie lepiej posłuchać Głosu, skoro i tak nie czerpiemy z dobra, które jest nam oferowane, gdy tylko postanowimy po nie sięgnąć?

Żyć tak na prawdę, pełną piersią – czy to nie jest recepta na marazm i strach, na cierpienie i pozwalanie innym przejmować kontrolę nad naszą codziennością? To szalone – i zupełnie nienaukowe, a ja bardzo cenię sobie naukę – ale im dłużej o tym myślę, tym częściej wydaje mi się, że wiele chorób psychicznych nigdy by do nas nie zawitało, gdybyśmy czerpali nieograniczenie i nie byli spętani – sobą i słowami innych. Gdybyśmy mogli i wiedzieli, że możemy. Gdybyśmy Żyli, Głos nie mówiłby „zabij się”, bo odrobiliśmy zadanie domowe.

2 Comments

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s